Zagubiłam się jakoś na końcu. Dni już zupełnie przestały
przechodzić w noce i tak trwałam przez dwa miesiące niemal bez snu. Ja
straciłam zapał do pisania. Skończył się rok szkolny, później umowa, następnie
żegnałam Lukasa i przez miesiąc hasałam po stajni. Mówili, że będzie ciężko, no
i było. Udało mi się zwiedzić Vaasę! Sukces nad sukcesami, bo od tego chciałam
zacząć, ale jakoś się nie składało. Jeszcze załapałam się na letnie zażywanie
sauny z kąpielami w jeziorze. Masa pożegnań, ale najlepsze pod autobusem, gdy
już miałam opuszczać moje Lehtimaki, na drogę Errki, Sisko i dwoje innych
zaśpiewali dla mnie. Dziwne to było, chaotyczne, dynamiczne i może właśnie
dlatego nie miałam czasu by przysiąść i użalać się nad końcem pewnego etapu. Nie
mogłam, zbyt mocno przeraża mnie kolejny etap. Trzeba obrać pewną drogę…
Nigdy, ani przez chwilę nie żałowałam swojego wyboru. W
mroźne dni rozgrzewałam się w saunie, w opisto byłam przytulaczem zawodowym, w
stajni posiadałam „bezpieczne” miejsce na snopkach siana, swoje małe jezioro
miałam zaledwie parę metrów od domu. Mieszkałam w lesie, który przemierzałam
pieszo, rowerem i na biegówkach. Codziennie łamałam sobie język tworząc nowe
słowa. Czułam się potrzebna i doceniana
jak nigdy wcześniej. Poznałam ciepłe serce finów, poznałam Dolinę Muminków i
wreszcie siebie.
Kiitos kaikille!