sobota, 30 czerwca 2012

Nakemiin Suomi!


Zagubiłam się jakoś na końcu. Dni już zupełnie przestały przechodzić w noce i tak trwałam przez dwa miesiące niemal bez snu. Ja straciłam zapał do pisania. Skończył się rok szkolny, później umowa, następnie żegnałam Lukasa i przez miesiąc hasałam po stajni. Mówili, że będzie ciężko, no i było. Udało mi się zwiedzić Vaasę! Sukces nad sukcesami, bo od tego chciałam zacząć, ale jakoś się nie składało. Jeszcze załapałam się na letnie zażywanie sauny z kąpielami w jeziorze. Masa pożegnań, ale najlepsze pod autobusem, gdy już miałam opuszczać moje Lehtimaki, na drogę Errki, Sisko i dwoje innych zaśpiewali dla mnie. Dziwne to było, chaotyczne, dynamiczne i może właśnie dlatego nie miałam czasu by przysiąść i użalać się nad końcem pewnego etapu. Nie mogłam, zbyt mocno przeraża mnie kolejny etap. Trzeba obrać pewną drogę…

Nigdy, ani przez chwilę nie żałowałam swojego wyboru. W mroźne dni rozgrzewałam się w saunie, w opisto byłam przytulaczem zawodowym, w stajni posiadałam „bezpieczne” miejsce na snopkach siana, swoje małe jezioro miałam zaledwie parę metrów od domu. Mieszkałam w lesie, który przemierzałam pieszo, rowerem i na biegówkach. Codziennie łamałam sobie język tworząc nowe słowa.  Czułam się potrzebna i doceniana jak nigdy wcześniej. Poznałam ciepłe serce finów, poznałam Dolinę Muminków i wreszcie siebie.
Kiitos kaikille!