poniedziałek, 29 sierpnia 2011

The shit has been removed.

Pierwszy dzień w stajni. Zaczęliśmy od kupy. Przerzucanie kupy z lewej na prawą. Z prawej na lewą. Wywożenie kupy.  Pozbywanie się kupy. Następny boks. Następna kupa. Cieszę się jednak. W końcu jakieś konkrety. Hahaha. No i praca fizyczna. Pierwszy raz naładowałam taką ilość jedzenia na talerz. Lunch to zbawienie. Można legalnie posiedzieć!  Następnie przyprowadzamy konie. Czyścimy. Oporządzamy. Zaczynają się zajęcia dla podopiecznych. Wszystko jest nowe. Koń dla mnie. Ja dla konia. Ktoś mówi coś po fińsku. Ktoś odpowiada coś po angielsku. Koń się wyrywa. Boli mnie ramię. Kręci mi się w głowie. Totalny mętlik! Ale spoko, jeszcze tylko pół godziny. Po pracy dodatkowa praca. Związuję tasiemki. Nie rozumiem tego co słyszę. Myślę tylko o saunie. Lukas chyba też. Pierwsze co robi po wejściu do domu, to nagrzanie sauny. Pocę się. Ale jakoś za mało. Polewamy wodą kamienie. Rozmawiamy o polityce. O bezsensowności zakładania rodziny. Pół godziny, może więcej, z zimnymi prysznicami. Ledwie stoję. I jestem szczęśliwa. Wiem, że jutro nie będę umierać. Podobno.     

sobota, 27 sierpnia 2011

Seinäjoki

Pierwszy wypad do Seinajoki. Mamy 4 godziny na zwiedzanie i zakupy. Gryzę się, że to mało. I się przeliczam! Nie ma co zwiedzać. Dosłownie. Obchodzimy największe atrakcje; 3 centra handlowe, kościół i fontannę. Szaleństwo. Lukas poświęca cały pozostały czas na poszukiwania jeansów. Chyba robi to po raz pierwszy. Ja kupuję kurtkę przeciwdeszczową – jeden z najważniejszych elementów w życiu codziennym. Przynajmniej dla Fina. Snuję się między półkami i słyszę znajome szeleszczenie. Podchodzę do jakiejś kobiety i pytam czy jest Polką? Tak, ona jest Polką. To pierwsza Polka w Finlandii! Dagmara koniecznie chce się wymienić numerem telefonu. Mówi, że pomoże, jak coś… Mówi, że nie ma tu zbyt wielu Polaków. Prawie wcale. Super! Mniejsza konkurencja :D
Mamy jeszcze godzinę i idziemy do informacji turystycznej. Lukas niechętnie, ale ja potrzebuję map, pocztówek. Całujemy klamkę i czekamy na dworcu na autobus. Nuda! N-u-d-a!
Civil Guard Museum










Największa atrakcja. Kościół.

Po powrocie postanowiliśmy przejechać się na wycieczkę. Bierzemy rowery i pędzimy przed siebie, do wieży widokowej. To tylko 3km od domu. Mimo to, mam problemy z podjechaniem na górkę. Lukas się ze mnie śmieje. Nadaje mi ksywkę „Oma Alina”. Jeszcze się wyrobię! Widok z wieży jest imponujący. Nie możemy go jednak w pełni podziwiać. Na samym szczycie drewnianej budowli jest mnóstwo much. Robimy kilka kiepskich fotek i uciekamy.      


Sugestia?


Ledwo widoczny krajobraz!


Po drodze mijamy dom z samochodem. Opuszczone. Często można tutaj napotkać takie budowle. I takie samochody. 


niedziela, 21 sierpnia 2011

Lehtimaki


Zwiedzamy Lehtimaki. Jest bank. Apteka. Bar. Jeden supermarket. Poczta i stacja paliw. Małe mieszkania z cegły i drewna. A w centrum Lehtimaen opisto. Główny budynek szkoły, domy dla uczniów. Basen z siłownią. Stajnia. Konie. Wybiegi dla koni. Zwykła szkoła podstawowa. Tylko nie ma ludzi. Wcale. Można cały dzień chodzić po Lehtimaki z pewnością, że nikogo się nie spotka. 





Bank

Moje "osiedle"

Basen

Podstawówka i jedyny blok mieszkalny w promieniu 100km!


Centrum rozrywki, czyli bar!

sobota, 20 sierpnia 2011

Goodbye & Huomenta!



Yukiko, Japonia


Tatev, Armenia

Ostatnie wspólne śniadanie. Ostatnia wspólna rozgrzewka. Sprzątamy. Żegnamy się z jeziorem. Żegnamy się ze sobą. Wsiadamy do autobusu. Część osób zostaje. Jadą w innym kierunku. Yukiko płacze. Sanna też. W autobusie nikt nie rozmawia. Prawie każdy próbuje spać. Do Helsinek dotarliśmy w 2,5 godziny. Ponownie się żegnamy. Idziemy na dworzec. Nadziwić się nie mogę jaka przepaść jest między dworcem w Poznaniu, a tym w Helsinkach. Tu jest czysto. Nie śmierdzi. Nie ma bezdomnych. Pociągi odjeżdżają na czas. Wsiadamy do naszego przedziału. Odpalamy komputery. Internet jest tak szybki, że nie ma czasu spoglądać przez okno. Jedziemy ok 180km na godzinę. W półtorej godziny docieramy do Tampere. Musimy jednak biec z walizami na inny peron. Nie mogę dogadać się z konduktorem, więc wsiadamy gdzie bądź. Jak na złość pierwsza klasa. Lukas pilnuje tobołów, ja biegam po pociągu, szukam naszych miejsc. Konduktor kiwa ręką, mówi tylko „OK, OK”. Zostajemy w pierwszej klasie. Sami. Skórzane siedzenia, mnóstwo miejsca, szybki Internet. Półtorej godziny i jesteśmy w Seinajoki. Jacyś ludzie wybiegają nam naprzeciw. Ściskają nas i witają. Christin to wolontariuszka sprzed 3 lat. Teraz wraca co roku na wakacje. Kaisa pracuje w stadninie. Juha wygląda jak motocyklista z gangu. Ma czarną bródkę i jest chłopakiem Kaisy. Prawie godzinę jedziemy do Lehtimaki. Jeszcze nie czuje zmęczenia. Na drzwiach mieszkania widnieje napis: „Serdecznie witamy/ Herzlih Wilkommen”. Mieszkanie jest wspaniałe! Zwiedzamy każde pomieszczenie po kolei. Łazienka z pralką. Kuchnia z TV, fotelem i pełnym wyposażeniem. Schowek na sprzęty z pamiątkami po byłych wolontariuszach. Lukas dostaje mniejszy pokój. Ja przez jakiś czas będę swoim dzielić się z Christin. Mamy wyjście na taras. Widok na dom spokojnej starości. Idealnie. Naprzeciw wejścia do mieszkania sauna. Wkrótce dostaniemy klucze. Chce ryczeć ze szczęścia. I rzeczywiście ryczę. Nie spodziewałam się takiego powitania. Takich warunków. Takiej atmosfery.
A5

Popularne huśtawki w całym kraju.

3 małe okna to SAUNA. Na przeciw domu!!

Mapa mieszkania :)




sobota, 13 sierpnia 2011

Support.


Sobota. Popołudnie. Wszyscy liczyliśmy na więcej wolnego. I się przeliczyliśmy. Katują nas zajęciami z cyklu „czym jest wolontariat”. Przyjechało wsparcie. Tzn. nasi nowi przyjaciele, którzy mają nam pomagać i wspierać. Arja nie dała rady. Czujemy z Lukasem w pewnym sensie luz. Nie trzeba rozmawiać z nowymi ludźmi. Maszerujemy po lesie. Siedzimy nad jeziorem. Spóźniamy się na zajęcia integracyjne. Czuję się znudzona i trochę samotna. Mam dosyć napiętego planu. Jemy obiad w ścisku. Biegam po budynku i okolicy. Nie wiem co ze sobą zrobić. Wpadam na Sallę. Mentorkę support people. Pyta mnie czy jestem z Polski. Potwierdzam, a ona w języku polskim mówi, że cieszy się, że mnie poznała. Teraz już wiem, czego mi brakowało. Polskiego! Salla zna tylko kilka słów. Ma narzeczonego Polaka. Zaprasza mnie do siebie w odwiedziny. Śpiewamy razem dla wolontariuszy „Sto lat”. Idziemy razem do sauny. Czuję się lepiej. Znacznie lepiej.  
Nowi "przyjaciele" czyli support people


piątek, 12 sierpnia 2011

Dzień pierwszy.


Na śniadanie szwedzki stół. 



Później gramatyka fińska z Włochem.  Zajęcia zapoznawcze. Lunch. Język fiński w mowie z Mirką. Jeszcze więcej zajęć zapoznawczych. Chyba mamy szczęście. Fińskiego uczą nas prawdziwi pasjonaci. Allu mieszka tu już 7 lat. O gramatyce wie wszystko. Mirka ma 23 lata i chce być nauczycielką. Uwielbiam ją. Jej umiejętności  przekazywania wiedzy. Sposób mówienia. Sposób bycia.

Wieczorem sauna. Zepsuta sauna. Nie poddajemy się. Czekamy do późna, by właściciel naprawił co trzeba. W końcu, w okolicach 23.00, wpadamy do środka! Najpierw dziewczyny, później faceci. Niektórzy są nago. Niektórzy w strojach. W saunie jest ok 70-80st C. Po pierwszym szoku podoba mi się coraz bardziej. Siedzimy na piętrowej ławeczce. Im wyżej, tym goręcej. Co parę minut zlewamy rozgrzane kamienie na piecyku wodą. Jest jeszcze goręcej. Mamy też świeżo zebrane gałązki brzozy, którymi się bijemy. Właśnie. Bijemy. I to jest fantastyczne uczucie. I zapach. 10-15min i biegniemy do jeziora. Lub idziemy. Kładka jest śliska. To jest chyba najlepsza część. Nie siedzenie w saunie. Nie poczucie równości. Wolności. A pływanie. Bez względu na pogodę i temperaturę, w jeziorze jest ciepło. W jeziorze chce się żyć. Tu jest się najbliżej natury. 



czwartek, 11 sierpnia 2011

Helsinki - Lemi.



Czekam przed Dworcem Głównym. Pod pomnikiem Aleksisa Kivi . Nie mam siły ciągnąć za sobą walizki. Zbiera się coraz więcej osób. Stoję na uboczu. Nie potrafię otworzyć się na zawołanie. Widzę Lukasa. Szalony dwudziestolatek. Nadal nie pojmuję skąd się tutaj wziął. Jego miejsce jest przy mamie i dziewczynie. Będzie czas by to wybadać. Poznaję Mari z Maailmanvaihto. Jest zupełnie inna niż myślałam. Spodziewałam się szczupłej, starszej blondynki. Mari jest młoda. Koło 30tki. Nieco przy kości. Z dredami. Z każdym rozmawia.
Pakujemy się i jedziemy. Chyba 4 godz. Z przerwą na zakupy. W autobusie karmią. Rozmawiam z Lukasem. Tylko my rozmawiamy. Inni słuchają muzyki. Czytają. Dojeżdżamy do Lemi. Jest pięknie. Do cywilizacji daleko. Las i drewniane domki. Grupują nas. Mieszkam z Ricą (Niemcy), Rahel (Szwajcaria) i Yukiko (Japonia). Jemy obiad. Wegetariański. Mamy zajęcia zapoznawcze. Padamy na twarz.   
Sauna







wtorek, 9 sierpnia 2011

Żegnam się. Nie ma łez. Wiec spoko. Cieszę się. Boje się. Lecę. Kocham start samolotu. Kiedy wciska w fotel. Latanie jest nudne, ale start cudowny!!! Mam przesiadkę w Kopenhadze. W Helsinkach odbiera mnie Rossa. Jedziemy ok godziny z Vantty do Espoo. Jest pięknie. Chcę zatrzymać czas. Chcę ryczeć ze szczęścia. Rossa mieszka w Westendzie. Z bogaczami. Krótko rozmawiamy. Idziemy na moje pierwsze zakupy w spożywczaku.  Wydaję 1Euro na mozzarelę i nektarynkę. Słucham muzyki. Idę późno spać.