niedziela, 30 października 2011

Zapiekane banany...

... najlepiej w cieście kakaowym! Prosta rzecz, a cieszy. Odkąd poznałam smak pieczonych bananów moje życie zmieniło się o 360 stopni. Dokładnie 360. Ale nie o tym. Dni ostatnio lecą mi tak szybko, że nawet nie nadążam uświadomić sobie jaki to miesiąc, bo następny się zaczyna. 
W tym tygodniu znowu byłam u dentysty. Myślę, że już całe Lehtimaki wie, że wolontariuszka z Polski ma kłopoty z uzębieniem. Ale po ostatnim spotkaniu z dentystą rzeźnikiem, nie spodziewałam się żadnej poprawy. szczęśliwie kobieta miło mnie zaskoczyła. Podpowiedź dla podróżnych; sprawdzić dokładnie stan zdrowia przed przyjazdem do Finlandii. Może i warto tu umrzeć, ale nie w męczarniach!!! I kolejny raz przyszłam do pracy z opuchniętą twarzą i wadą wymowy. Mój kochany hipis i tym razem sobie pożartował ze sposobu w jaki mówię.
Na kurs fińskiego przyszedł taki śmieszny Hiszpan, okrągły, grubiutki, z małymi rączkami. Opowiadał coś o projektach unijnych dla imigrantów. Czyli, że dla mnie. No to jestem imigrantką i pozostanę nią długo, długo lub jeszcze dłużej. Sam kurs nie wydaje się być już tak atrakcyjny jak na początku. Za dużo fińskiego, za mało tłumaczenia. I ciągle czekamy na książki. Już chyba ponad miesiąc. Czy oni dopiero je dla nas piszą??
Przynajmniej czwartek był łatwiejszy. Prowadziłam angielski dla zaawansowanych. Moich pierwszych dwóch uczniów. Świetnie się bawiłam. 
Jeździłam trotem, organizuję Andrzejki dla opisto, pracowałam w kuchni przez pół dnia i chcę więcej!!! Malowałam paznokcie dziewczynom ze szkoły, robiłam bransoletki, przygotowywałam kartki świąteczne, ćwiczyłam na siłowni, pociłam się w saunie, ćwiczyłam fiński. Przyzwyczaiłam się i nie chcę myśleć o zmianach, nie chcę myśleć o przeprowadzce. 
  

sobota, 22 października 2011

Kahvia maihdon.



Rozleniwiłam się. Totalnie. Nawet fakt, że zaczęłam chodzić na siłownię 3 razy w tygodniu tego nie zmienia. Brakuje mi motywacji i oczywiście wszystko zrzucam na jesienną depresję. Nawet nie mam ochoty kontaktować się z ludźmi. Zwłaszcza z bliskimi. I wlewam w siebie hektolitry kawy . Mimo, że dosypuję kakao do wszystkiego co jem, dopadają mnie skurcze. Ale co poradzić… Przestałam jeść śniadania, a muszę mieć motywację by rano wstać. Pozostała mi tylko kawa! I odstawiam ziemniaki, pure jest zbyt kremowe.

W opisto pierwsza zmiana planu. Zmiany są dobre! Chociaż nie wiem, co to dla mnie znaczy. Bo każdy chce abym uczestniczyła w ich zajęciach, bo pomoc jest wszędzie potrzebna. Lub nauczyciele chcą poćwiczyć swój angielski. Tylko nauczycielka angielskiego nie chce w dalszym ciągu współpracy. Boi się konkurencji, czy co? Nie jestem na tyle dobra, don’t worry! Chociaż ostatnio mój kochany hipis, Errki, powiedział, że rozumie mnie lepiej niż Lukasa. Więcej, „gdy facet się myli, to jest śmieszne, ale w przypadku kobiety, to jest słodkie”.

I Lukas. Jeśli wszyscy Niemcy są jak on, nie mamy się co obawiać, jako kraj, jakichkolwiek problemów w przyszłości. Czasami zastanawiam się jak on egzystuje!!! Jest niezorganizowany i pozbawiony życia w życiu. Tylko szczęście go nie opuszcza. Jedyne miejsce, w którym wydaje się być maksymalnie elokwentny to sauna. Zawsze rozmawiamy o polityce i drugiej wojnie światowej.


Pierwszy deszczowy weekend od dawna. Potrzebuję kopa. Z ogromną dawką energii. Do nauki języka. Do częstszego podróżowania. Do walki ze sobą. Do planowania przyszłości. Do wzięcia się w garść. Do przetrwania nadchodzącej zimy.   

poniedziałek, 17 października 2011

Tamperella – Me Gusta!!!

Ręcznik, śpiwór, szczoteczka do zębów, kasa i opiskelijakortti (jak nazwa wskazuje - karta uczniowska). Lukas spakowany. Ja spakowana. Plan jest następujący – jedziemy do Tampere i nocujemy u znajomego z piątku na sobotę. W sobotę rano ruszamy do Helsinek, zwiedzamy, wieczorem pijemy w siedzibie Maailmanvaihto, później pijemy w przypadkowych barach, nocujemy gdzieś i wracamy w niedzielę rano. Prawie się udało. Tylko ja nie dotarłam do Helsinek. W sobotę rano Lukas został na dworcu, a ja zwiedzałam z Omarem miasto.














   Wieczorem studencka impreza. Nie wiem u kogo. Ale najważniejsze, że ludzie niesamowici! Alkohol otworzył wszystkich i sprawił, że przypadkowi ludzie, w przypadkowym mieszkaniu i przypadkowym klubie, na przypadkowym koncercie bawili się jak nigdy!!! Powrót o 5. nad ranem, rowerami przez las (nie polecam!).
Podsumowując; Tampere króluje nad Helsinkami. Kiitos. Hyvaa yota!

piątek, 7 października 2011

Aminals


No to się okazało, że jestem bardziej zamknięta niż mi się wydawało. Niby to proste i niby mogę nad tym popracować. Ale nie teraz. Chyba dopadła mnie jesienna depresja, ale taka razy trzy. Bo jestem sama. Bo nowe miejsce. Bo jesień. Wiem, że strasznie narzekam. Wiem to! Ale co poradzić, gdzieś muszę, bo w pracy za mało asertywna jestem. I w domu za mało asertywna jestem. Właściwie to wcale asertywna nie jestem. Robię coś czego nie chcę i później jestem zła na cały świat ze sobą włącznie. Teraz nie mogę tego zmienić bo chce mi się ryczeć.

Mimo depresji to był dobry tydzień. Dużo pracy, dużo zajęć. W końcu zaczęłam korzystać z ekspresu do kawy. Szefowa kuchni zaskoczyła mnie mówiąc „dzień dobry” - po polsku! Nie przyszły jeszcze książki do nauki języka. Mamy nowych studentów w grupie; z Ukrainy i Włoch. W poniedziałek o mało się nie utopiłam na basenie. W czwartek o mało nie spadłam z konia. Życie na krawędzi, zupełnie tak jak chciałam… hahahaha. Na basenie przestraszyła mnie dyżurna. Scena niczym z horroru. Byłam sama, na środku basenu i zaczęłam sobie przypominać różne sceny z filmów grozy. No i masz! Ona też to ciężko zniosła… A czwartek był boski, w końcu sama jeździłam na koniu! Tylko jego tempo okazało się dla mnie zbyt szalone i na zakrętach miałam problemy z utrzymaniem się na grzbiecie.
To był dobry tydzień, niech wiedzą Matki Polki!