wtorek, 21 sierpnia 2012

Epilog.

Bez względu na to co się z nami dzieje, zawsze trzeba mieć swoje bezpieczne miejsce. W Lehtimaki miałam ich kilka. Teraz, nie potrafiąc odnaleźć się w otaczającej mnie rzeczywistości szukam punktu odniesienia. Bezpiecznego miejsca w czasie i przestrzeni.
Najpiękniejszy, absolutnie najcudowniejszy czas spośród 11 miesięcy spędzonych w Finlandii, to pierwsze dwa tygodnie lutego. To był nadzwyczaj magiczny czas. Temperatury spadały poniżej -20 stopni. W szkole większość nauczycieli i pracowników mnie wspierała bardziej, tym samym zyskalam więcej luzu. Dolina Muminków zyskała więcej słońca, uroku i radości. Natomiast pokłady śniegu i lodu dały więcej możliwości, jaśniejsze perspektywy i krystalicznie czyste powietrze. Śladów na śniegu zrobiło się dwa razy więcej. Sen był lekki i niczym nieprzyjemnym nie zmącony. Cały ten okres był nieskrępowany jakimkolwiek rodzajem presji. Nie liczył się czas. Mogłam śmiać się w głos i równie głośno płakać. I miałam z kim to wszystko dzielić. I to było najważniejsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz