czwartek, 8 marca 2012

Ludzki las.


Drzewa, drzewa, drzewa z liści, drzewa z drewna, drzewa z głupców. Uciekasz, ale życia nie unikniesz, ono Cię dorwie i wypatroszy. Doskonale zdajesz sobie sprawę i mimo wszystko brniesz.

Potrzebujemy stabilizacji, w życiu, w głowie, w otoczeniu. Gdzieś. Gdziekolwiek. Przez to budujemy domy, budujemy rodziny, budujemy przyszłość. Odkładamy pieniądze na emeryturę, której dotrwać niekoniecznie musimy, ale potrzebne jest nam to poczucie zabezpieczenia. Podświadomie szukamy stabilizacji w każdym bądź w jakimkolwiek aspekcie życia. Dla jednych to stworzenie rodziny, dla innych pewność jutra, dla jeszcze innych pewność śmierci. Pewna pewność. To takie ogólne podejście. Idąc jednak moim tokiem myślenia, to... Stabilizacja nie musi wiązać się koniecznie z poleganiem na kimś, począwszy od pojedynczych ludzi, kończąc na instytucjach i korporacjach. Stabilizacja może wypływać z ideologii, ale nie tej narzuconej, zafałszowanej i ślepo powtarzanej, tylko z naszej własnej. Mocno zakorzeniony indywidualizm i pewność swoich przekonań dają wewnętrzną satysfakcję z uczestniczenia w czymś co nazywamy życiem. Daje wewnętrzne poczucie stabilizacji, bez tych wszystkich dodatków typu wyścig szczurów, uznanie przez masy. Ciemne masy. Jednocześnie, to samo poczucie bezpieczeństwa które możemy w sobie zbudować, tą zupełnie nieskomplikowaną rzecz, możemy w kieszeń włożyć. Zawsze oglądamy się na innych. Indywidualne jednostki są wypychane przez resztę społeczeństwa. I bez względu na ilość starań, zawsze znajdzie się ktoś z grubszym portfelem, kto nie pozwoli nam spokojnie spać. Wydawać by się mogło, że wiecznie jesteśmy na z góry przegranej pozycji. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz