sobota, 22 października 2011

Kahvia maihdon.



Rozleniwiłam się. Totalnie. Nawet fakt, że zaczęłam chodzić na siłownię 3 razy w tygodniu tego nie zmienia. Brakuje mi motywacji i oczywiście wszystko zrzucam na jesienną depresję. Nawet nie mam ochoty kontaktować się z ludźmi. Zwłaszcza z bliskimi. I wlewam w siebie hektolitry kawy . Mimo, że dosypuję kakao do wszystkiego co jem, dopadają mnie skurcze. Ale co poradzić… Przestałam jeść śniadania, a muszę mieć motywację by rano wstać. Pozostała mi tylko kawa! I odstawiam ziemniaki, pure jest zbyt kremowe.

W opisto pierwsza zmiana planu. Zmiany są dobre! Chociaż nie wiem, co to dla mnie znaczy. Bo każdy chce abym uczestniczyła w ich zajęciach, bo pomoc jest wszędzie potrzebna. Lub nauczyciele chcą poćwiczyć swój angielski. Tylko nauczycielka angielskiego nie chce w dalszym ciągu współpracy. Boi się konkurencji, czy co? Nie jestem na tyle dobra, don’t worry! Chociaż ostatnio mój kochany hipis, Errki, powiedział, że rozumie mnie lepiej niż Lukasa. Więcej, „gdy facet się myli, to jest śmieszne, ale w przypadku kobiety, to jest słodkie”.

I Lukas. Jeśli wszyscy Niemcy są jak on, nie mamy się co obawiać, jako kraj, jakichkolwiek problemów w przyszłości. Czasami zastanawiam się jak on egzystuje!!! Jest niezorganizowany i pozbawiony życia w życiu. Tylko szczęście go nie opuszcza. Jedyne miejsce, w którym wydaje się być maksymalnie elokwentny to sauna. Zawsze rozmawiamy o polityce i drugiej wojnie światowej.


Pierwszy deszczowy weekend od dawna. Potrzebuję kopa. Z ogromną dawką energii. Do nauki języka. Do częstszego podróżowania. Do walki ze sobą. Do planowania przyszłości. Do wzięcia się w garść. Do przetrwania nadchodzącej zimy.   

2 komentarze: