Chaos. Mój prześliczny, jasny, czysty pokój w mgnieniu oka zmienił
się w biwak. Wszędzie ciuchy, ręczniki i materace. Spałyśmy w 4, ale i tak było
więcej miejsca i wygody niż w Vihti. Wszyscy byliśmy zmęczeni wielogodzinną
podróżą i swoim towarzystwem.
Wtorek był całkiem znośny, normalna praca i
wycieczka po Lehtimaen opisto. Wieczorem znalazło się trochę czasu na odstresowanie.
Środa, totalne przegięcie. Śniadanie w opisto, prezentacja w gimnazjum, lunch,
praca, spacer nad jezioro, wywiad do dwóch gazet, spotkanie z Mari Takalo
(głową Maailmanvaihto), koncert w lokalnym centrum „rozrywki”. Większość poszła
spać około 22.00. I czwartek. Krwawy czwartek. Dzień którego się bałam
najbardziej. Prezentacja w opisto. Nie potrafiłam podejść do tematu na zimno.
Opisto jest jak rodzina, a rodzina wywiera najwyższą presję. Ale dałam radę.
Był Chopin i Behemot. I radość uczniów. Więc ok. Więc całkiem dobrze. Pogoda
zrobiła się wiosenna, na ten jeden dzień, odwiedziliśmy Naketorni. Atmosfera w
domu jednak psuła się do reszty. Wszyscy chyba odliczaliśmy minuty do
piątkowego pożegnania.
I Lukas i ja bardziej doceniamy teraz naszą prywatność, porządek,
spokój i wyizolowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz