Czyli opisto jedzie do Parnawy. Pobudka o świcie. Wyrywanie
uczniów z łóżek. Śniadanie i 5 godzin w autobusie. Lukas nawet przysnął, ja się
uczyłam życia i toalety dla niepełnosprawnych. W ostatniej chwili wpadliśmy na
statek i do bufetu. Godzina konsumpcji. Bo to łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż
„zwiedzanie”. Zresztą poza faktem, że w mojej grupie było czworo uczniów, w tym
dziewczyna na wózku inwalidzkim, opiekunka grupy była totalnie zielona w
obszarze wiedzy o niepełnosprawnych. Bosko. Z Tallina dwie godziny autobusem do
Parnawy. No i … bombki strzelił. Hotel jest, ale zarezerwowany na maj. Miotamy
się z walizkami. W końcu znalazł się dla nas hotel, bez windy dla
niepełnosprawnych ale w centrum. Mam wrażenie, że wszystkie dni były takie
same; walka ze schodami, z toaletą i prysznicem. Wstawanie o 5.00 rano i
padanie na twarz wraz z położeniem ostatniego ucznia do snu. Nikt z opiekunów nawet
nie miał siły na nocne wędrówki po barach. Zwykle po spotkaniu „informacyjnym”
wypijaliśmy po drinku i do łóżek. Dwa dni spędziliśmy w zaprzyjaźnionej szkole,
biorąc udział w zawodach sportowych i „pracach ręcznych” (kwiatki, kartki etc,
etc). Nad morzem spędziliśmy 10 minut.
Przysięgam, że mogłabym tam siedzieć godzinami. Ciepło, słonecznie i zero śladu
po lodzie J Pół czwartku i piątku spędziliśmy na
zakupach. Bo przecież zakupy to cel życia!!! Byłam wykończona samym bieganiem
po sklepach z dziewczynami i wciskaniem na nie kolejnych bluzek. A najlepsze
jest to, że wszyscy kupowali ubrania w fińskich sieciach handlowych, w tych
samych cenach. To samo w marketach. Co prawda żywność jest o połowę tańsza (czasami),
ale większość uczniów skupiła się na czekoladzie Fazera. Li-to-ści! I trzeba
pamiętać o jedzeniu. Codziennie inna restauracja, codziennie inna ryba. Mam
przywileje. Lukas i ja. W ostatni wieczór wszyscy się odstawili w najlepsze
sweterki i najmniej wygniecione koszule. Zjedliśmy elegancką kolację i
pełnoletni mogli zamówić sobie procenty. Totalne szaleństwo na punkcie whisky i
soku pomarańczowego z lodem! I sobota. Ktoś zdemolował nasz autobus. Trzeba
było wstawić jakiś karton w okno, pozbyć się tony szkła, naprawić drzwi. Na
statku jedzenie i zakupy. Lukas zakupił 24pak Heinekena i postanowił zmierzyć się
z nim na trasie Helsinki-Lehtimaki. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest taki
rozmowny. Na miejscu jeszcze tylko położyć dzieci spać i voila!
|
Gdzieś tam jest moja twarz... |
|
Pierwsza fala. |
|
Zakupowe szaleństwo!
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz