niedziela, 29 kwietnia 2012

Opistolle Virossa reissu.


Czyli opisto jedzie do Parnawy. Pobudka o świcie. Wyrywanie uczniów z łóżek. Śniadanie i 5 godzin w autobusie. Lukas nawet przysnął, ja się uczyłam życia i toalety dla niepełnosprawnych. W ostatniej chwili wpadliśmy na statek i do bufetu. Godzina konsumpcji. Bo to łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż „zwiedzanie”. Zresztą poza faktem, że w mojej grupie było czworo uczniów, w tym dziewczyna na wózku inwalidzkim, opiekunka grupy była totalnie zielona w obszarze wiedzy o niepełnosprawnych. Bosko. Z Tallina dwie godziny autobusem do Parnawy. No i … bombki strzelił. Hotel jest, ale zarezerwowany na maj. Miotamy się z walizkami. W końcu znalazł się dla nas hotel, bez windy dla niepełnosprawnych ale w centrum. Mam wrażenie, że wszystkie dni były takie same; walka ze schodami, z toaletą i prysznicem. Wstawanie o 5.00 rano i padanie na twarz wraz z położeniem ostatniego ucznia do snu. Nikt z opiekunów nawet nie miał siły na nocne wędrówki po barach. Zwykle po spotkaniu „informacyjnym” wypijaliśmy po drinku i do łóżek. Dwa dni spędziliśmy w zaprzyjaźnionej szkole, biorąc udział w zawodach sportowych i „pracach ręcznych” (kwiatki, kartki etc, etc).  Nad morzem spędziliśmy 10 minut. Przysięgam, że mogłabym tam siedzieć godzinami. Ciepło, słonecznie i zero śladu po lodzie J Pół czwartku i piątku spędziliśmy na zakupach. Bo przecież zakupy to cel życia!!! Byłam wykończona samym bieganiem po sklepach z dziewczynami i wciskaniem na nie kolejnych bluzek. A najlepsze jest to, że wszyscy kupowali ubrania w fińskich sieciach handlowych, w tych samych cenach. To samo w marketach. Co prawda żywność jest o połowę tańsza (czasami), ale większość uczniów skupiła się na czekoladzie Fazera. Li-to-ści! I trzeba pamiętać o jedzeniu. Codziennie inna restauracja, codziennie inna ryba. Mam przywileje. Lukas i ja. W ostatni wieczór wszyscy się odstawili w najlepsze sweterki i najmniej wygniecione koszule. Zjedliśmy elegancką kolację i pełnoletni mogli zamówić sobie procenty. Totalne szaleństwo na punkcie whisky i soku pomarańczowego z lodem! I sobota. Ktoś zdemolował nasz autobus. Trzeba było wstawić jakiś karton w okno, pozbyć się tony szkła, naprawić drzwi. Na statku jedzenie i zakupy. Lukas zakupił 24pak Heinekena i postanowił zmierzyć się z nim na trasie Helsinki-Lehtimaki. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest taki rozmowny. Na miejscu jeszcze tylko położyć dzieci spać i voila!


Gdzieś tam jest moja twarz...

Pierwsza fala.













Zakupowe szaleństwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz