sobota, 17 grudnia 2011

Pikku Joulu. Part 1 i 2.

Czas świąteczny. Czas przemyśleń, planowania. Czas relaksu, zadumy. Czas dla rodziny. Czas dla siebie. Co za stek bzdur. Tak naprawdę nie ma przecież czasu na to by się zatrzymać, przysiąść, pomyśleć, pobyć z rodziną. Działamy instynktownie, dramatycznie ścigamy się z czasem. Trzeba zdążyć z lampkami, choinką, opłatkiem, sprzątaniem i karpiem. Przy stole jesteśmy tak umęczeni przygotowaniami, że w sumie już nie pamiętamy po co i dlaczego. Te święta są inne, lepsze. Nie zdominowane przez „przygotowania”. W jednym momencie słabości, gdy poszukiwałam świątecznych dekoracji znalazłam moskitierę. Yyyy… trochę mało tematycznie, ale przynajmniej była biała. Zresztą na co mi to wszystko?? Właśnie przeżyłam fińskie święta, szkolne święta. Była wigilijna wieczerza z odrobiną tradycyjnych potraw (oczywiście dla mnie wersja wegetariańska, czyli całkiem uboga). Śledź w occie i dziwny, słodkawy, żółty sos do tego, plastry wędzonego łososia, 3 rodzaje brązowych, bliżej nieokreślonych sosów, ryż zapiekany z marchewką, sałatki, chleb z rodzynkami oraz hit – szynka pieczona. Na deser ciastko francuskie z marmoladą - kolejny hit. Przynajmniej w tym kraju :) Kolędy, prezenty i raz jeszcze świąteczna wieczerza (tym razem lepsza, wzbogacona pieczonym łososiem). Pożegnania i życzenia. Jeszcze została tylko kwestia Pikku Joulu dla pracowników. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz