Leniwie otwieram lewe oko. Bądźmy szczerzy, przecież nie wiem które to lewe oko! Kac trochę męczy. I jedyne co mi teraz chodzi po głowie, to wczorajsze hasło dnia, właściwie nocy „crazy Finnish people!”. So true. So true. Czyli tak wygląda nieoficjalne spotkanie pracowników; alkohol, muzyka, śpiew, taniec i alkohol. Ja trzymałam się wina, chilijskiego wina, wina z kartonu (!) Standardowo nie zabrakło piwa i ciderów. Myślę, że mimo wszystko ludzi najbardziej wykończyła Brendy. Początek był oficjalny i nudny, nawet zamówiony komik tego nie zmienił. Kolejna wieczerza wigilijna maksymalnie rozluźniła atmosferę. Można powiedzieć, że Święta odbyłam i przetrwałam. Bez karpia. Z nadmiarem łososia. Z nadmiarem wina. Z nadmiarem finów. Z nadmiarem fińskich i niemieckich kolęd. I tak tematycznie, moja „ukochana” piosenka świąteczna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz