niedziela, 4 września 2011

Chill

Niedziela. Leniwa niedziela. Brakuje mi Polski. Brakuje mi słodkiego lenistwa. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do nieróbstwa, że teraz ciężko ruszyć tyłek i zabrać się za zwiedzanie, za poznawanie, za przebywanie wśród ludzi. Christin najbardziej nadziwić się nie może, że każde z nas zamyka się we własnym pokoju, we własnym świecie. Ale tak jest dobrze. 
W planie była wizyta u Jutty. Była. Każdemu coś nie pasowało. Christin miała raport. Lukas chciał się wychillować. Ja źle się czułam. Przez kwadrans. Może pół godziny. No i się wyłgaliśmy. Długo nie wysiedziałam. Nie mogłam już patrzeć na komputer. Wiem, że za chwilę opadną liście. Już opadają. Nienawidzę jesieni! Dobrze, ze tu jesień jest taka krótka! Nie zdążę wpaść w depresję. Wracając jednak do niedzieli… Wsiadłam na rower i pojechałam przed siebie. W las. Ponownie, niechcący wpakowałam się na czyjąś posesję. Moje szczęście, ze domki letniskowe są już opuszczone J Mimo to, w drodze nad jezioro zaczęłam grzęznąć. Bosko! Bagno. Wpakowałam się w bagno! Może i brnęłabym w to dalej, ale szkoda mi było butów. Kocham to miejsce. Kocham ten kraj. Za parę dni obejdę pierwsza miesięcznicę tej miłości. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz