Tygodniowy trening w Kokkoli. Nie chce tam jechać. Ale tylko na początku. Przyzwyczaiłam się do mojej wioski, nie chcę burzyć rytmu swoich dni. W momencie pakowania zaczynam się jednak cieszyć, przecież liczy się „ZWIEDZANIE”! Na dworcu w Kokkoli szaleje z radości na widok Tatev, Aise i Dogukana. Choć kilka znajomych twarzy z pierwszego campu! Przeważają wolontariusze których wcześniej nie znałam. W sumie 16 osób.
|
Willa Elba |
|
"Emo" Lukas przed Starą Willą |
|
Domki |
Willa Elba robi wrażenie. Ale w środku mamy mieć tylko zajęcia i posiłki. Śpimy w domkach. Standar wysoki, kuchnia, telewizor, sofa, przytulne łóżka, pseudo ratanowe fotele i ogrzewanie. Od morza dzieli nas wąski pas drzew i pole z Fińskimi krowami i owcami.
|
Chodzenie po linie. |
|
Wiewiórka dla której wypełnialiśmy zadania :) |
|
Z Lukasem i Anną (Grecja) podczas "przekraczania" rzeki :) |
Jemy paskudne spaghetti i bez większych wstępów, poznawania się wyruszamy do lasu i musimy spełnić jakieś zadania… Tor przeszkód z chodzeniem po linach. Łowienie szyszek z „kwasu”. Układanki logiczne. Skakanie po skrzynkach przez „rzekę”. O 21.30 dostajemy wieczorną przekąskę, próbujemy się poznać, idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz