poniedziałek, 5 września 2011

One of these days.

Gdy ustalaliśmy z Juttą plan, wymyśliłam sobie, że warto jeden dzień poświęcić na pracę w stajni. Bo praca fizyczna. Bo w jednym miejscu. Bo łatwiej. Dupa. Wstaję na 8.00 do pracy. Wyprowadzam konie na pastwiska. Przerzucam kupy. O 11.30, na lunchu jestem wykończona. Śmierdzę końmi. Śmierdzę ich odchodami. Pilnuje się, żeby nie wylądować twarzą w talerzu. O 12.00 przyprowadzamy i oporządzamy konie. Od 13.00 do 15.00 chodzenie z koniem – czas jazdy dla studentów. Dotąd szczęśliwie kończyłam o 14.00. Ale kiedyś dobre czasy się skończą. No! No i co z tego, że skończyłam o 14.00. Śmierdząca i zmęczona powitałam Arję. Arja (suport person) postanowiła nas w poznać. Christin się śmiała, że to „wymuszony przyjaciel”, chcesz czy nie chcesz, po prostu go masz. A ja już zdążyłam zaakceptować świat i co ważniejsze Finlandię bez Arji. Trzeba się otworzyć na świat. Tak, właśnie tego miałam się nauczyć. Przywitałam się zatem z uśmiechem. Śmierdząca. Ale z uśmiechem. Siedzieliśmy we trójkę, z Lukasem w moim pokoju. Przez dwie godziny rozmawialiśmy na różne tematy, ale to się nie kleiło. Połowa do mnie nie dotarła. Wymieniliśmy się prezentami. Arja zaproponowała wspólny shopping. Ona ma 53 lata! Nie potrafię być w tej kwestii łaskawa, uważam, że Arja nie jest mi potrzebna do pełni szczęścia. W życiu nie można mieć wszystkiego.
Obejrzałam „The 70’s show” i pomaszerowałam na basen. Dobić się. Dobić się przed jutrem. Przeraża mnie jutro. Jutro z Marją. Jutro z kuchnią fińską. To jedyne co toleruję. Kuchnia. W pełni ją akceptuję. Ale z Marją nie mam kontaktu. Zupełnie. Ona mówi po fińsku, ja po angielsku. Nie potrafimy się zrozumieć. Nie potrafimy się porozumieć. W skład grupy którą się zajmuję wchodzą osoby z którymi sobie nie radzę. Jest chłopak z porażeniem mózgowym. Para na wózkach inwalidzkich, opóźnieni w mowie i rozwoju, ale się kochają. Jarmo, który wiecznie wygląda jakby właśnie dopuścił się przestępstwa wartego co najmniej 25 lat więzienia. Nikolaj z Rosji. Mój prześladowca. Dziewczyna, która wydaje się być zupełnie zdrową, która zawsze się ze mnie śmieje. I to chyba na tyle. Nie przeszkadza mi, że muszę wykonać większość poleceń za studentów. Przeszkadza mi, że nie wiem co mam robić. Wiecznie pytam. Wiecznie nie wiem. Wiecznie czekam. Pracuję już trzeci tydzień i nie odczuwam upływu czasu. Nie wiem czy to dobrze czy źle.

3 komentarze:

  1. Oj tam oj tam, początki są zawsze trudne. Więcej pozytywnego myślenia Alinko :)A konie są cudowne, ja bym z chęcią się nimi zajmowała, zazdroszczę Ci, trochę końskiej kupy to nic :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka Polka Rules! Kupa mi nie przeszkadza, ani trochę. O moje pozytywne myślenie zawsze ciężko, bo ja spod znaku negatywnego barana jestem. Ale masz rację! Początki zawsze trudne są.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna jesteś, dasz radę :) Ta Arja to już prawie babcia, babcie są fajne, pamiętaj! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń